Piwa wyszło znacząco mniej niż przewidywałem. Dużą część piwa zabrały chmieliny z chmielenia na cichą oraz osad drożdżowy. W sumie wyszło równo 50Litrów. Teraz też wiem w jaki sposób można dopuścić się złego oszacowania cukru i wiem czemu pod pewnymi względami bezpieczniej jest sypać surowiec refermentujący bezpośrednio do butelki. Być może i ja tak uczynię następnym razem.
Zdjęć w tym przypadku jest niewiele bo i proces był dosyć standardowy. Zdjęcia z obsługi KEGów mam natomiast zamiar umieścić w osobnym poście. Umyłem KEGi oraz kilkanaście butelek, fermentor, wyparzyłem wszystko co się dało. Zlałem treść z fermentacji cichej do zbiornika z którego miałem rozlewać a w trakcie dolałem rozpuszczonej glukozy.
Policzyłem, że skoro na jedną warkę 20 litrów przypada 132gramy glukozy to na jedno piwo przypada 3,3g glukozy. Moja warka miała mieć 65 litrów czyli 130 piw daje to 429gramów glukozy. Do kegów dodaje się połowę. Zatem 214,5gramów powinno wejść do zbiornika. Ponieważ godzina była już około pierwszej w nocy zwyczajnie się pomyliłem i z jakiejś przyczyny, bezmyślnie podzieliłem tą kwotę jeszcze raz przez 2. Wyszło mi 107,25g zatem dodałem do piwa 110gramów glukozy.
Że też mnie to nie zdziwiło, że dodaje 110gramów kiedy na 20-litrową warkę przeznaczone jest 132g, prawda? 🙂 Co zmęczenie robi z człowiekiem. W każdym razie okazuje się, że 110gramów poszło nie na 65L a dokładnie 50L piwa. Zatem obliczenia nieudane z każdej możliwej strony. Fakt faktem, przyszło mi do głowy aby w jakiś sposób odmierzyć i zaznaczyć na dużych fermentorach litraż aby chociaż „na oko” mieć informację ile może być litrów gotowego produktu.
Zobaczymy w jaki sposób piwo zrefermentuje. Ciekaw jestem, czy taka niewielka ilość surowca będzie miała szanse nagazować piwo dostatecznie. Tym bardziej, że zwyczajnie nie chciało mi się już około 1:30 w nocy dosypywać po dwa dodatkowe gramy do butelek i stwierdziłem, że najwyżej będzie delikatniej gazowane. Oj tak. będzie bardzo delikatnie gazowane. W każdym razie uczymy się na błędach. Wychodzi natomiast na to, że zamiast przykazanego 3,3g glukozy na piwo lub 1,65g, które powinno być policzone, ewentualnie 0,84g to wyszło, że objętość jednego piwa ma nagazować się 1,1g glukozy. Może nie będzie tak tragicznie.
Udało się napełnić 5 KEGów pięciolitrowych, największą gwazdę wieczoru, czyli 19-litrowego Corneliusa i 10 butelek. O KEGi martwię się najmniej. Wypełniłem je dość mocno, i mniej się o nie martwię. Corneliusa 19L zawsze będę mógł sztucznie dogazowac w razie totalnej klapy. A tak się prezentuje napełniona ferajna tuż po rozlewie:
Tym razem ogromną pomoca okazał się mój współlokator, któremu chciałbym serdecznie podziękować ponieważ dźwiganie i przechylanie takich ilości w pojedynkę jest zwyczajnie niemożliwe. Zasłużył się również szorowaniem butelek przy usuwaniu etykiet, za co serdecznie dziękuję.
Ostatecznie cukromierz wskazał wartość pomiędzy 2* a 3*Blg – zatem pozwoliłem sobie założyć, że piwo ma 6,2% alkoholu. Piwo wyróżnia się zauważalną złożonością chmielu. Po wstępnej degustacji stwierdzam dosyć głębokie przeżycia związane z dużą ilością aromatu i kilkuetapową goryczką. Postanowiłem też pierwszy raz nazwać swoje piwo ale o tym i o etykiecie przeczytacie w kolejnych postach, zatem serdecznie zapraszam do dalszego czytania 🙂