Mycie butelek to temat z którym zetknął się chyba każdy piwowar, w ten czy inny sposób. Włos się jeży na głowie, gdy czyta się metody czyszczenia butelek niektórych wynalazców. Kret, Domestos, Wybielacz, generalnie wszystko co można znaleźć w łazience pod zlewem. Pożoga. Zaprezentuję w takim razie jak ja sam myję butelki. I jak się przy tym męczę.
Sam czystość w piwowarstwie dzielę delikatnie na dwie kategorie. Mam nadzieję że poniekąd słuszne. Ja, na własne potrzeby nazywam je czystościami mechaniczną i biologiczną.
Mechaniczna to usunięcie stałego „syfu” z butelek. Resztki papierosów, końcówka poprzedniego piwa, kłaczki, pleśń, gluty, osady czy wszelkie inne świństwa, które można wylać, wysypać, wytrąchnąć lub cokolwiek. Tego rodzaju zabrudzenia najłatwiej wyhodować i najtrudniej usunąć. Na forach piwowarskich można wczytać się w skład chemikaliów, proszków do prania, pieczenia i wszelkiego dziadostwa. Butelki myją wszystkim co wpadnie w ręce. Można dostać instrukcję czego i kiedy używać, jakie są stężenia której substancji w danym środku czyszczącym a mi osobiście włos się na głowie jeży gdy sobie pomyślę że miałbym czyścić butelki kretem do rur albo wybielaczem.
Do usuwania tego rodzaju zabrudzeń najgorszą a zarazem najlepsza moim zdaniem metodą jest szczotka do butelek. Najgorsza, bo najbardziej pracochłonna. Godziny czasu spędzone nad szorowaniem butelek pozwalają zwątpić w sens wykonywanych czynności. Przecież to się musi dać zrobić lepiej. Z drugiej strony można założyć słuchawki na uszy i pogrążyć umysł w bezmyślnej studni odpoczynku podczas powtarzalnego procesu.
Drugim rodzajem, czystością biologiczną, określam czy coś jest odkażone, antyseptyczne, czy nie zawiera bakterii, zarodników pleśni czy innych niewidocznych gołym okiem paskudztw. Obecnie znane mi są dwie metody uzyskiwania tego rodzaju antyseptyczności – albo chemicznie, przez użycie środków, albo przez wygrzanie, np. piekarniku czy wygotowanie w garnku. Butelki do pierwszej warki zanurzałem w garze z wrzącą wodą na parę minut. Nie polecam, sam już tak nie robię, zbyt czasochłonne i pracochłonne. Niestety piekarnika nie mam a bardzo fajnie byłoby wstawić do dużego piekarnika dwie partie po 20 butelek na 30 minut w 200*C.
Za najprostszą i najłatwiejszą metodę na ponowne użycie butelek ogólnie uważa się dwu lub trzykrotne opłukanie butelki zaraz po wypiciu piwa a już przed samym rozlewem zdezynfekowanie jej środkiem chemicznym, przepłukanie bądź zostawienie do „odtajania” w przypadku środków niewymagających płukania. Myślę że w idealnych warunkach byłoby to przyjemne i skuteczne. Niestety ciężko o tym pamiętać za każdym razem a znajomych oczywiście nie da się przypilnować. Wtedy powstaje pytanie: myć, nie myć, dezynfekować tylko czy co z tym zrobić? Ja osobiście zawsze miałem problem z określeniem, czy dany środek jest już w całości wypłukany z butelki czy płukać jeszcze chwilę. Dla tego ze środków chemicznych najbliższy mojej percepcji jest OXI – środek rozkładający się na tlen i inne nieszkodliwe związki. Niestety nie jestem przekonany o bezwarunkowej skuteczności.
Obecnie uważam, że szorowanie zacną ilością płynu do mycia naczyń w zupełności wystarcza, jeżeli tylko właściwie się podejdzie do sprawy. Płynu używam taniego, kosztującego 6zł 80gr za 5 litrów:
W jaki sposób ja myję butelki?
Na początek napełniam wannę jak najgorętszą wodą z kranu. Mam to szczęście, że w moim bloku jest ona tak ciepła, że nie da się ręki włożyć w nią na dłużej niż 3-4 sekundy. Do wanny dolewam około litra płynu do mycia naczyń. Każdą butelkę przed włożeniem do wanny napełniam odrobiną wody z kranu i wypłukuję do zlewu najgorsze świństwa. Tak wstępnie przepłukaną butelkę zalewam dosłownie łyżką płynu do mycia naczyń i wkładam do wanny. Jest to o tyle kłopotliwe, że butelki się same nie topią a woda gorąca. Ostrożnie więc wkładam. Działa. Tak też przygotowaną wannę butelek zostawiam „do namoczenia” na godzinę, dwie, kilkanaście bądź do rana…
Po wyjęciu takiej butelki z wanny większość etykiet jest już odklejona pod wpływem ciepłej wody. Wystarczy usunąć resztkę kleju gąbką z odrobiną płynu do mycia naczyń. Bardziej uparte etykiety wykańczam druciakiem. Zwykłym kuchennym za 80 gr. za sztukę. Etykiety piw koncernowych schodzą najprzyjemniej:
Płuczę, zawartość wylewam do zlewu, znowu nalewam odrobinę płynu do naczyń, trochę wody i wsadzam szczotkę. Uruchamiam wkrętarkę, małe butelki szoruję minutę a duże dwie. Przykładam uwagę do tego aby koniec szczotki szorował „dookoła” dna butelki, wtedy wszystko jest ładnie dosięgnięte i wyszorowane. Gęsta piana skutecznie usuwa wszystko co tam jeszcze zdołało zostać. Płuczę aż pozbędę się całej piany z butelki i odkładam na suszarkę. Odstawiam na godzinę bądź dwie i przystępuję do zdejmowania butelek z suszarki. Od razu, szyjką do dołu zasklepiam taką butelkę złożonym na pół kawałkiem folii aluminiowej.
Tak wymyta, wyszorowana i zabezpieczona butelka jeszcze nigdy piwa mi nie zakaziła. Mam nadzieję, że tak pozostanie ponieważ uważam, że jest to jedna z najpewniejszych metod.
Umycie około 40 butelek zajmuje mi ze wszystkim około 8 godzin, oczywiście razem ze wspomnianymi kilkugodzinnymi przerwami. Po zakończeniu procesu, odkładając czyste butelki do transporterów czuję się szczęśliwy, że to już koniec ponieważ ręce już trochę odpadają a obroty we wkrętarce już zaczynają zwalniać. Marzy mi się maszyna, która w znacznie większym stopniu zautomatyzowałaby ten proces. Nakładając np. butelkę na końcówkę która jednocześnie dokładnie czyściłaby mechanicznie taką butelkę przez jakiś obrotowy ruch jakiejkolwiek skutecznej myjki, dezynfekowała np. gorąca parą lub jakimś nieszkodliwym środkiem… Niestety nie znalazłem niczego rozsądnego, co zbierałoby pochwały. Wszelkie oceny takich urządzeń sprowadzają się niestety do tego, że to zwykła szczota do butelek jest najlepsza. Dziwię się również, że tak mało wzmianek znalazłem o wykorzystany wiertarki/wkrętarki. Być może jest to tak oczywiste, że nikt o tym nie musi wspominać 🙂
Apeluję do porzucenia pomysłów z używaniem chemikaliów niespecjalistycznych a przynajmniej, do zacniejszego płukania butelek po takowych, szkoda by było żeby ktoś dostał wrzodów po spożyciu 😉 Sam używałem sody kaustycznej do butelek i ciężko było zorientować się kiedy środka już w butelce zupełnie nie ma. Po zapoznaniu się ze specyfikacją różnych środków chemicznych uważam, że w dużym stężeniu jest to najskuteczniejszy środek do mycia instalacji do wyszynku. Rurek, kranów, kegów i tym podobnych, natomiast po takim czyszczeniu zacnie płucze się je przepuszczając bardzo dużą ilość wody przez instalację.
Zaznaczam, ze chemikiem nie jestem, wybitnym znawcą tematu również nie jestem a mój poziom wiedzy wynika z ogólnodostępnych informacji i dyskusji więc trzeba mieć na uwadze, że mogę się najzwyczajniej mylić. Równie dobrze może okazać się, że to ja myję butelki nieskutecznie a inne metody są znacznie lepsze, ciągle jeszcze zgłębiam swoją wiedzę w tym temacie.
Jakie jest najłatwiejsze rozwiązanie sprawy mycia butelek? KEGi, bo dużo łatwiej umyć dwie beczki 80 butelek. Do pleneru i częstowania na imprezach być może zdecyduję się na KEGi pięciolitrowe z nabojem CO2, ponieważ takie mieszczą się do każdej lodówki i wydają się być wygodne. To oczywiście kolejne koszta więc zobaczymy jak to będzie.
Naturalnie zachęcam również do dlaczego czytania kolejnych wpisów 🙂