0

Pierwsza warka cz. 2/3- nigdy więcej kuchenki indukcyjnej.

Pojechałem swojego czasu do rodziców aby uczynić piwo. Ojciec miał butelki z zamknięciem patentowym więc nie musiałem zbierać własnych. Wodę w kranie mają cudowną. Ale były również i upierdliwości.

Pierwsza z nich to brak kanalizacji. Cała zużyta woda ląduje w szambie, co oznaczało konieczność mycia fermentorów, butelek i całego wszystkiego na dworze. W przeciwnym przypadku chyba zapełniłbym im to szambo w jeden dzień.

Druga to kuchenka indukcyjna. Nigdy wcześniej nie dotowałem na kuchence indukcyjnej i być może, że pod wpywem wprawy i przyzwyczajenia byłaby cudowna natomiast gotując w niej i stając się utrzymać temperaturę doszedłem do wniosku, że łatwego życia nie ma. Chciałem zachować odchylenie temperatury przy zacieraniu na poziomie 1-2*C no może 3 ale szybko zrozumiałem, że to niemożliwe. Skończyło się na różnicach rzędu 8-10*C. Czy piwo wyszło dobre? Pyszne!

Skoro więc tle czasu poświęciłem na przygotowania, chciałem przejść przez cały proces samodzielnie, w tym sensie, że chciałem od razu zacząć warzyć z procesem zacierania. Więcej frajdy moim zdaniem. Zabawy. W końcu to hobby a nie tani proces wytwórstwa alkoholu. Uwierzcie mi, wcale nie jest tani.

Kontynuując, wziąłem garnek 35L kupiony w Selgrosie i wciapałem do niego odmierzoną ilość wody. W moim przypadku było to 18L. Ucieszyłem się, że mogę tak niedaleko kupić garnek bo termin warzenia był już zaklepany a przez internet ciężko ię na cokolwiek zdecydować. Teraz kupiłbym większy o 10L bo moim zdaniem byłby wygodniejszy. Przynajmniej do moich zastosowań. W każdym razie wodę najpierw zagotowałem, wystudziłem, doprowadziłem do 67*C i wrzuciłem ześrutowany u sprzedawcy słód. Przed wrzucenie, słodu chciałem najpierw wodę zagotować. Nie, nie trzeba. Naprawdę. Nie wiem czemu tak chciałem. Chciałem i już. Jak chciałem tak zrobiłem. W sumie tak objawia się piękno dowolności w piwowarstwie.

Potem całe to dziadostwo zacierałem. Chyba z godzinę. Jednotemperaturowo oczywiście. Do tej pory tak warzę i nie zamierzam zmieniać. Póki co uważam to za najłatwiejszy sposób a doskonale skuteczny. Zacieranie było ciekawe ponieważ nie wiedziałem ile czasu trzeba zacierać. Z jednej strony byłem przygotowany na to, że po pół godzinie można zrobić próbę jodową, miałem wszystkie cuda i tak tez zrobiłem natomiast w moim przypadku wskaźnik ani razu niczego nie zabarwił. Teraz więc w ogóle go nie używam. Nie chce się denerwować tym, że nie działa. Oczywiście wiedziałem, że można wziąć mąkę ziemniaczaną i spróbować go na niej czy aby cokolwiek działa ale takowej nie miałem. dopiero pod koniec padłem na pomysł, żeby zakropić plastikowe przezroczyste torby po ześrutowanym słodzie. Zabarwił. Na fioletowo. Intensywnie. Nie wiem czemu żadna z wykonanych prób nic nie pokazała. Może zacieranie tak naprawdę kończy się w 2-4 minuty po wrzuceniu słodu? Ciężko jest mi to określić. Przy drugiej warce zrobiłem test niemal od razu po dosypaniu ziarna i coś tam zabarwił ale szału nie było. Dałem sobie więc spokój.

acojesli001

Kolejnym etapem oczywiście była filtracja. Cudownie wyszła, wysładzanie trwało krótko, sam się nie spodziewałem, że tak wspaniale to wyjdzie. otrzymałem około 19 litrów brzeczki i byłem przeszczęśliwy. Kadź filtracyjna z podbiciem, piętnaście minut na ułożenie się ziarna, silikonowy wężyk, wszystko, no po prostu wszystko. Aż zdjęcie zrobiłem:

Filtracja001

Gotowanie natomiast tego ustrojstwa to była katorga. Dużo płynu, płyta indukcyjna, obłe dno garnka. To wszystko się buja na tym garnku, mało na podłogę nie spadnie. W dodatku zagotować się nie chce. Masakra. Przyłożyłem do garnka deskę do krojenia o grubości 8cm, jaką znalazłem u rodziców. Postawiłem ją na sztorc, przystawiłem do garnka, żeby się nie bujał i poszedłem porozmawiać z ojcem. Po kilku minutach wracam a tam matka wyciera pół kuchni, wszystko zalane w wykipionym piwie. Więc pierwsze piwo wykipało i to tak konkretnie, szara piana była niemal wszędzie. Więc dokończyłem za matkę to myć wszystko, wstawiłem ponownie na cały… „indukt”… i tym razem pilnowałem. Ciężko było. Wniosek z obserwacji jest taki, że kuchenka indukcyjna bardzo powoli zmienia temperaturę gotowanej rzeczy ale potem już zmiana zachodzi nagle i znienacka. Po strasznie długim okresie oczekiwania tak myślę około 40 minut zimna brzeczka w jednej chwili znowu zaczęła kipieć i wyłazić z garnka. Na szczęście wiedziałem już czego się spodziewać i byłem na miejscu. Zmniejszyłem ogień, uchyliłem wieko, dopasowałem „cyferkę” na kuchence go gotowania i już było super. W trakcie gotowania i pod koniec, zgodne z ustalonym przepisem, wrzuciłem chmiel. Miałem dodać jeszcze mchu irlandzkiego ale przy mierzeniu BLG piwo było tak jasne że zrezygnowałem z tego:

Balingometr001

W dodatku wszelkie „szumowiny” przecież wykipiały 🙂

 

Proces chłodzenia i całą resztę opiszę z przyjemnością w kolejnych wpisach więc zapraszam do czytania.

Konstruktor